Od trzech dni nie mam kontaktu z Tysią. Podobno jest chora, ale nie wiem tego na pewno. Nie mogę się z nią skontaktować telefonicznie, ponieważ Jezabel nie odbiera ode mnie telefonów. Wczoraj miałem urodziny i umówiłem się z Tysią, że chociaż przez chwilę porozmawiamy przez telefon. Nie udało nam się.
Dzisiaj podjechałem pod dom, aby sprawdzić, co się dzieje. Akurat w tym samym momencie Jezabel wyszła z naszą córką do samochodu, gdyż podobno jechały do lekarza – tylko tyle się dowiedziałem. Nie odpowiadała na moje pytania, kiedy próbowałem dowiedzieć się, co się dzieje i dlaczego nie odbiera telefonów. Kiedy umieściła Tysię w foteliku, udało mi się podbiec i chociaż na chwilę zobaczyć córkę. Chwyciła mnie mocno za rękę i nie puszczała. W tym samym momencie Jezabel zaczęła ruszać samochodem i wyjeżdżać z miejsca parkingowego, nie zważając na to, że drzwi wciąż są otwarte, a ja stoję obok samochodu. Zaczęła cofać, a otwarte drzwi uderzyły we mnie i otworzyły się jeszcze szerzej, uderzając w mój samochód, który stał obok. Uszkodziła lakier i prawie przejechała mi po stopach. Nie reagowała, kiedy pytałem ją, co w tej sytuacji mamy zrobić. Zaczęła krzyczeć i próbowała uciekać, zaczepiła nawet jakiegoś mężczyznę na ulicy. W końcu uciekła. Tysia była przerażona.
Tym razem zawiadomiłem policję i opowiedziałem im o całym zdarzeniu. Zgłoszenie zostało przyjęte, a całe zajście opisane.
Kilka godzin później otrzymałem telefon od policjantki, która przyjęła zgłoszenie. Opowiedziała mi, że próbowała skontaktować się z Jezabel, ale ta odmawiała rozmowy, kierując ją do swojego pełnomocnika. Oboje nie zrozumieliśmy, o co jej chodziło. Miała po prostu przyjąć mandat. Sprawa zatem trafi do sądu.