Bezradność

Tysia wciąż nie jest dopuszczana do okna, aby mi pomachać, kiedy ją odwożę do matki. Powodem, jak twierdzi Jezabel, jest to, że „za długo żegna się ze mną w drzwiach”.

Czasami czuję się naprawdę bardzo zmęczony. Ciągłe jazdy z jednego miasta do drugiego z zegarkiem w ręku – bywają dni, że i po kilka razy dziennie. W międzyczasie praca, obowiązki domowe, gotowanie, sprzątanie, odrabianie lekcji i zabawa. Są dni, kiedy czuję się naprawdę źle. Pomiędzy tym wszystkim dochodzą jeszcze złośliwe wiadomości, obrzucanie mnie wyzwiskami oraz niewygodne spojrzenia od osób, którym Jezabel nagadała bzdur na mój temat. Przede mną widmo apelacji od alimentów, a w powietrzu wiszą kolejne sprawy, które Jezabel prawdopodobnie założy przeciwko mnie. Nikt nie widzi problemu – ojciec jest od płacenia, a czego więcej chce? Dojechać, zarżnąć, wydoić ile się da, bo dobry ojciec to płacący ojciec… a od wychowywania jest matka, bo „najgorsza matka jest zawsze lepsza od najlepszego ojca”.

Dzisiaj, kiedy odwoziłem Tysię, nie wjechałem do garażu jak zwykle i nie odprowadziłem jej do drzwi. Zatrzymałem samochód przed klatką i poinformowałem Jezabel, aby zeszła po naszą córkę i ją ode mnie odebrała. Miałem ku temu powód – prowadziłem rozmowę w pracy, której nie mogłem przerwać. Nie podobało mi się również to, że dzień wcześniej Jezabel bez powodu nagrywała mnie telefonem, kiedy odprowadzałem Tysię do domu.

Jezabel zeszła po córkę, jednak Tysia, jak zwykle, nie chciała do niej iść. Przez dwadzieścia minut próbowała ją przekonać, aby z nią poszła, ale Tysia stanowczo odmawiała. Ostatecznie Jezabel poinformowała mnie, że wezwała policję (?) i zażądała, abym przyprowadził Tysię do mieszkania. Nie mogłem tego zrobić. W pewnym momencie Jezabel wybiegła z klatki jak z procy, podbiegła w nerwach do samochodu, szarpnęła za drzwi i agresywnie wyrwała Tysię z mojego samochodu, po czym uciekła. Tysia płakała i krzyczała, że nie chce do niej iść. Krzyczałem, aby ją zostawiła, ale nic to nie dało. W pewnym momencie wydawało mi się nawet, że widziałem, jak Tysia uderzyła się o ławkę pod klatką, ciągnięta przez matkę. Wystraszyłem się. Uspokoiłem się dopiero, kiedy zobaczyłem ją w oknie na ułamek sekundy, zanim Jezabel ją zabrała.

Nie dzwonię już nigdzie, nie zgłaszam – to nie ma żadnego sensu. Nikt nawet nie chce mnie wysłuchać. Ważne, że nic się jej nie stało. Jutro porozmawiam z nią po szkole.

Jeszcze raz powtorzysz zagranie z dzisiaj, znow wezwe policje. Kilka takich przypadkow pozwoli mi zlozyc do sadu wniosek o odebranie ci wr i tym razem nie bede juz tak poblazliwa. Nie mam zamiaru szarpac sie z toba do 18 rz *****. A jesli wydaje ci sie,ze wezmiesz ***** do sadu i ona tam powie, ze chce mieszkac z toba, to z toba jest naprawde zle. Uzbroje ja do tego, zeby umiala się bronic przed twoimi manipulacjami psychopato. Nie pozwole,zebys uzywal ***** w swojej chorej grze przeciwko mnie!!!

To wszystko jest chore.

Pogróżki

Przez to, że nie mogę wciąż odbierać córki przed 15:30 mam teraz jeszcze mniej czasu, aby spędzić go z Tysią. Co drugi wtorek jeździmy na rehabilitację, tak było też dzisiaj. Na 17:00 spotkanie u pana Jacka, który profesjonalnie przeprowadza zajęcia – polubiłem go, podoba mi się jego podejście do dzieci. Kończymy jeszcze przed 18:00 i jedziemy do sklepu IKEA – Tysia lubi wizyty na dziale dla dzieci. Jedziemy tam, bo mamy czas tylko do 19:00, a nie zdążymy już w spokoju wrócić do domu. Jesteśmy bez obiadu, ale jest ciepło – głodu nie czujemy, zjedliśmy przekąski. Czas spędzony razem mija nam szybko.

Zbliża się 19:00, więc w końcu wracamy. Do miejsca zamieszkania Jezabel mamy samochodem około 8 minut, jednak ze względu na remonty i objazd, muszę się wrócić i jechać jeszcze raz. Już wiem, że się spóźnimy. Jest po 19:00, Jezabel rozpoczyna wysyłanie SMSów:

Gdzie jest *****?

Potem kolejny, aż w końcu telefony. Mój telefon jest wyciszony, staram się nie odbierać kiedy prowadzę, tym bardziej na drodze ekspresowej i z dzieckiem w samochodzie. Kiedyś, gdy wiedziałem już, że się spóźnię, wysyłałem wcześniej wiadomość do Jezabel, ale „jej to nic nie obchodzi”. Daruję sobie.

Spóźniliśmy się… moja wina.

Na miejscu jesteśmy ok. 19:20. Odprowadzam Tysię do drzwi, Jezabel otwiera i zaczyna pokazywać nerwy. Pyta gdzie byliśmy i dlaczego tak późno? Mówię jej, że później jej napiszę – unikam takich tematów przy córce. Odbiera mi Tysię z rąk i trzaska drzwiami. Tysia płacze… chciała mi wcześniej oddać buty, w których kiedyś przyjechała do mamy. Jest mi przykro, za drzwiami dalej słyszę jej płacz.

Pięć minut później dostaję SMS:

Bedziesz tego zalowal bardzo mendo

Ma rację, żałuję… żałuję, że szukałem miłości tam, gdzie nigdy jej nie było.

Znowu przemoc

Odwiozłem Tysię na 19:00 do matki. Nie było korków, udało mi się być nawet kilka minut wcześniej. Tysia zasnęła w drodze, często jej się to zdarza. Na miejscu zaniosłem ją do domu. Jezabel jak zwykle szarpała ją, aby mnie puściła, a Tysia jak zwykle krzyczała. Na odchodne – kiedy machałem Tysi – Jezabel z dużą siłą i wściekłością na twarzy trzasnęła drzwiami tak, że uderzyła mnie w nogę. Gdyby nie to, że jest zima i mam grube obuwie to pewnie skończyłoby się to dla mnie gorzej.


Napisałem dzisiaj wiadomość do Jezabel z informacją, że chciałbym wziąć Tysię na ferie zimowe do Ustronia. Wyjazd planuję od 31 stycznia (środa) do 4 lutego (niedziela). Chciałbym, aby mogła spędzić u mnie cały tydzień czyli od 29 stycznia (poniedziałek). W zeszłym roku udało nam się pojechać tylko na 3 dni, bo nie chciała nas puścić na dłużej. Tysia do tej pory wspomina dobrze ten czas i często go przywołuje w naszych rozmowach.