Krótko z marcowego protestu ojców

Był to mój pierwszy protest rodziców, na który udałem się do Warszawy. Na miejscu spotkałem wielu ojców znajdujących się w bardzo trudnych sytuacjach. Spod ul. Chocimskiej 6, gdzie mieści się biuro Rzecznika Praw Dziecka, przemaszerowaliśmy pod Kancelarię Prezesa Rady Ministrów, a następnie pod Sejm. Wyraziliśmy naszą bezradność i zażądaliśmy wprowadzenia zmian, które położą kres krzywdzeniu naszych dzieci. W kilku miejscach złożyliśmy notę protestacyjną oraz przedstawiliśmy nasze konkretne postulaty. Teraz czekamy na rezultat tych działań. Czytaj dalej „Krótko z marcowego protestu ojców”

Bezradność

Tysia wciąż nie jest dopuszczana do okna, aby mi pomachać, kiedy ją odwożę do matki. Powodem, jak twierdzi Jezabel, jest to, że „za długo żegna się ze mną w drzwiach”.

Czasami czuję się naprawdę bardzo zmęczony. Ciągłe jazdy z jednego miasta do drugiego z zegarkiem w ręku – bywają dni, że i po kilka razy dziennie. W międzyczasie praca, obowiązki domowe, gotowanie, sprzątanie, odrabianie lekcji i zabawa. Są dni, kiedy czuję się naprawdę źle. Pomiędzy tym wszystkim dochodzą jeszcze złośliwe wiadomości, obrzucanie mnie wyzwiskami oraz niewygodne spojrzenia od osób, którym Jezabel nagadała bzdur na mój temat. Przede mną widmo apelacji od alimentów, a w powietrzu wiszą kolejne sprawy, które Jezabel prawdopodobnie założy przeciwko mnie. Nikt nie widzi problemu – ojciec jest od płacenia, a czego więcej chce? Dojechać, zarżnąć, wydoić ile się da, bo dobry ojciec to płacący ojciec… a od wychowywania jest matka, bo „najgorsza matka jest zawsze lepsza od najlepszego ojca”.

Dzisiaj, kiedy odwoziłem Tysię, nie wjechałem do garażu jak zwykle i nie odprowadziłem jej do drzwi. Zatrzymałem samochód przed klatką i poinformowałem Jezabel, aby zeszła po naszą córkę i ją ode mnie odebrała. Miałem ku temu powód – prowadziłem rozmowę w pracy, której nie mogłem przerwać. Nie podobało mi się również to, że dzień wcześniej Jezabel bez powodu nagrywała mnie telefonem, kiedy odprowadzałem Tysię do domu.

Jezabel zeszła po córkę, jednak Tysia, jak zwykle, nie chciała do niej iść. Przez dwadzieścia minut próbowała ją przekonać, aby z nią poszła, ale Tysia stanowczo odmawiała. Ostatecznie Jezabel poinformowała mnie, że wezwała policję (?) i zażądała, abym przyprowadził Tysię do mieszkania. Nie mogłem tego zrobić. W pewnym momencie Jezabel wybiegła z klatki jak z procy, podbiegła w nerwach do samochodu, szarpnęła za drzwi i agresywnie wyrwała Tysię z mojego samochodu, po czym uciekła. Tysia płakała i krzyczała, że nie chce do niej iść. Krzyczałem, aby ją zostawiła, ale nic to nie dało. W pewnym momencie wydawało mi się nawet, że widziałem, jak Tysia uderzyła się o ławkę pod klatką, ciągnięta przez matkę. Wystraszyłem się. Uspokoiłem się dopiero, kiedy zobaczyłem ją w oknie na ułamek sekundy, zanim Jezabel ją zabrała.

Nie dzwonię już nigdzie, nie zgłaszam – to nie ma żadnego sensu. Nikt nawet nie chce mnie wysłuchać. Ważne, że nic się jej nie stało. Jutro porozmawiam z nią po szkole.

Jeszcze raz powtorzysz zagranie z dzisiaj, znow wezwe policje. Kilka takich przypadkow pozwoli mi zlozyc do sadu wniosek o odebranie ci wr i tym razem nie bede juz tak poblazliwa. Nie mam zamiaru szarpac sie z toba do 18 rz *****. A jesli wydaje ci sie,ze wezmiesz ***** do sadu i ona tam powie, ze chce mieszkac z toba, to z toba jest naprawde zle. Uzbroje ja do tego, zeby umiala się bronic przed twoimi manipulacjami psychopato. Nie pozwole,zebys uzywal ***** w swojej chorej grze przeciwko mnie!!!

To wszystko jest chore.