Po tygodniowym niewidzeniu Tysi spowodowanym majówką i ustaleniami w ugodzie, przyjechałem do szkoły, aby choć na chwilę zobaczyć się z córką. Po raz kolejny okazało się, że Jezabel nie była w stanie jej odebrać. W takich przypadkach dziewczynka albo spędza kilka godzin na świetlicy, albo – jak tym razem – jest odbierana przez osobę trzecią, koleżankę Jezabel.
Nie mogę zrozumieć, jak to możliwe, że obce osoby mogą odbierać moją córkę, podczas gdy ja, mając czas i chęć, często nie mogę jej nawet zobaczyć. Gdzie tu sprawiedliwość? Widok Tysi, która nie chciała się ode mnie odkleić, a chwilę później musiała odejść z kimś innym, był rozdzierający.