W ostatnim dniu przed majówką, gdy mogłem odebrać Tysię ze szkoły, jak zawsze odwiozłem ją do Jezabel. Zapomniałem wtedy zabrać zegarka Jezabel, o którym wspominałem już wcześniej. Przy każdym odbiorze córki muszę go demontować i wyjmować kartę, aby go wyłączyć. Zdarza się, że z braku czasu robię to dopiero po powrocie do domu. Tym razem zapomniałem odłożyć zegarek na miejsce, do plecaka.
Podczas przekazania córki matce, Jezabel sprawdziła jej plecak i, nie znajdując zegarka, wpadła w złość. Gdy powiedziałem, że zapomniałem go zabrać i zwrócę po weekendzie, jej reakcja była natychmiastowa – szybko się ubrała, chwyciła Tysię i wyszła, niemal wyrywając ją ze sobą. Szedłem za nimi, ponieważ również schodziłem do samochodu. Moja córka nie chciała iść z Jezabel, zaczęła krzyczeć, błagać, żeby ją puściła… wołała o pomoc.
To wszystko złamało mi serce. Stałem tam, bezsilny, mogąc jedynie nagrywać całą sytuację, choć w głębi duszy chciałem zrobić coś więcej, cokolwiek, by ją ochronić.
W tym samym czasie z sąsiedniej klatki wyszła mama koleżanki Tysi ze szkoły. Nie wiem, czy została wezwana przez Jezabel, czy był to przypadek, ale jej reakcja była wymowna – spojrzała na całą scenę, zawahała się, a potem po prostu poszła dalej, jakby nic się nie działo. Lojalność wobec matki wygrała. „Kobieta kobietę zawsze zrozumie” – powiedziała mi kiedyś znajoma, a ja wielokrotnie obserwowałem to na własne oczy.
Jak dowiedziałem się później, Jezabel pojechała na komisariat, aby zgłosić kradzież zegarka. Tysia była przy tym obecna, widziała wszystko, słuchała, jak jej matka składa na mnie doniesienie… po raz kolejny.